Początki - Sosny yamadori
Anonymous - 2010-05-01, 09:31
Z drugiej strony chyba lepiej, że robię błędy zaplanowane, niż bezmyślne
A poważnie: "zwykła trawa do tego, by wyrosnąć bujnie, potrzebuje tylko szczeliny w chodniku" - staram się pamiętać to przysłowie, zanim np. wydam majątek na cud-nawozy i "profesjonalne" mieszanki.
Masz rację, jestem dość przekonany do mojego pomysłu. Tym bardziej że o inne iglaki teściowa dba dobrze, więc za czas jakiś jeśli nie zdecyduję się na ich wykopanie do donicy, będą rosły sosenki na skraju ogródka.
Ale słowem zakończenia: co Twoim zdaniem może pójść nie tak?
Gleba - ok, zostawię im zapas mieszanki, może żaden kret nie skorzysta z gościny.
Przycinanie - przekonałeś mnie że to zły pomysł, zarzucam (formować nie zamierzałem).
Styl - w związku z powyższym, o stylu pomyślę, gdy przyjdzie na to czas.
Pielęgnacja - no cóż, chyba muszę nauczyć się żyć z myślą, że miliony roślin w naturze rosną bez pomocy człowieka, nawet z niezłym rezultatem Więc jeśli ja nie będę zerkał na rośliny codziennie, mam nadzieję że nic się nie stanie.
Więcej uwag nie znalazłem, poza tą że się nie znam itp - no ale na to poradzić nie mogę nic innego, jak próbować
dragonww - 2010-05-02, 10:39
A więc: wykopałeś drzewka z ciężkiego terenu, doświadczony bonsaista nie ruszyłby drzewka jeśli przy pozyskniu byłoby ryzyko utraty korzeni. Najprawdopodobniej drzewko adnie - niestety. Choć życz ci powodzenia. Drzewa w naturze żyją bez pomocy człowieka bo to są drzewa a nie bonsai. Te sai w wyrazie bonsai decyduje o tym że wymagają opieki - codziennego podlewania itp. Jeśli zadołujesz to taka opieka bedzie zbędna. Jak wsadzisz do donicy to po jakimś czasie ziemia bedze jałowa i potrzeba bedzie ją nawieżć nawozem. W ziemi roślinka sobie radzi w donicy nie ma szans sama.
Anonymous - 2010-05-03, 11:50
Dlatego postanowiłem je "zadołować" w ogródku - a nie w donicy, jak mi radzono kilka postów wyżej
Na miejscu stwierdziłem, że jedno z drzew nie jest tak "upośledzone" pod względem korzeni jak pozostałe - wsadziłem je w kilkunastolitrową donicę, by nie "pozyskiwać" go ponownie za rok - nie narażać znów na stresy.
Z drugiej strony wolę próbować swych sił na drzewach z takich właśnie miejsc, niż latać z każdą prośbą do leśnictwa, a szanse na skuteczne pozyskanie rośliny i jej umiejętne prowadzenie byłyby niewiele większe (jak to u amatora) - dlatego tak zareagowałem o posądzenie o kompletny brak wyobraźni i bezmyślność. Choć wiem że na widok "skrzywdzonego" drzewa w pierwszym poście, można pomyśleć o mnie różne rzeczy. Ale to było 3 lata temu To, że zamieściłem fotę z prośbą o radę, co z takim drzewem począć rozsądnego, chyba też świadczy dobrze: że nie kupuję/pozyskuję drzew dla żartu, by po roku wyrzucić, a staram się uczyć...
Może to wielu zdziwić, ale ja na prawdę używam forów, by zdobyć informacje i rady - nie oczekiwałem klepania po ramieniu. Ale też powiedzieć "lepiej było nie wykopywać" w momencie, gdy rośliny są już w donicy, to można każdemu, na każdym poziomie zaawansowania. Wtedy zostają spacery do lasu i podziwianie roślin w naturze
dragonww - 2010-05-03, 12:07
Najważniejsze zadanie w sośnie ku prestrodze to zbliżenie zieleni do pnia poszukaj na forum lub artykułów na ten temat.
Anonymous - 2010-05-03, 14:02
Dzięki - znalazłem porady na innych forach, więc wkleję tu tylko linki:
kamcio
bonsaiforum.pl
A tak hasłowo:
w pierwszym linku
odcięcie świecy (nowej części pędu) - daje nowe pąki u jego nasady, a przycięcie świecy - nowe pąki w miejscu cięcia
w drugim linku
czy igły odcinać czy uszczykiwać, co powoduje jakie zachowanie rośliny itp (prześledzenie dyskusji wymaga cierpliwości - jak zwykle, gdy dyskutują mężczyźni )
SirDejw - 2010-05-03, 21:40
Zadajesz pytania dot. tych tematów? Troszkę nie kumam o co Ci biega w tych zdaniach. Chcesz aby ktoś ponownie opisał to samo tylko innymi słowy? Poza tym odbiegasz troszkę od tematu.
Nie jestem "specem" ale zgodzę się z dragonem ,że te sosny już przepadły. Dziwi mnie, że czytasz to i inne fora od tak dawna i zdecydowałeś się ma pozyskanie i to jeszcze sosen rosnących w takich warunkach. Sosny to niezbyt dobry gatunek na debiut w kopaniu.
Anonymous - 2010-05-03, 23:57
SirDejw napisał/a: | Zadajesz pytania dot. tych tematów? |
Nie. Skrótowo opisuję, co w nich przeczytałem. Tylko dlatego, że na tym forum miałem problem ze znalezieniem tych informacji. Skoro po kilkadziesiąt razy powtarzają się posty w stylu "Mam roczną siewkę - co robić" to powtórzenie takiej infrmacji, nawet jeśli była, dużo bardziej nie zaśmieci, nie?
SirDejw napisał/a: | Sosny to niezbyt dobry gatunek na debiut w kopaniu. |
A gdzie napisałem, że to debiut? Na balkonie stoją cztery klony i dwa wiązy, wszystko pozyskane rok lub dwa lata temu (wczesną wiosną, wszystkie, oprócz jednego, puszczają pąki po zimie, więc chyba żyją i to nie "z rozpędu"). Sosny to pierwsze okazy, które chcę kształtować po zniechęceniu spowodowanym pierwszą, tragiczną próbą sprzed roku. Jak widzisz - pierwsze drzewka, niezbyt liczne zresztą, pozyskałem po lekturze forum i literatury (nie przeczę - krótko po niej), a do pierwszej próby kształtowania czekałem rok (a próbowałem na wspomnianej sośnie ze szkółki - coby nie mieć kaca moralniaka że zniszczyłem fragment "dzikiej" przyrody).
SirDejw napisał/a: | Dziwi mnie, że czytasz to i inne fora od tak dawna i zdecydowałeś się ma pozyskanie i to jeszcze sosen rosnących w takich warunkach. |
Co do ich kształtu - owszem, mogło Cię to zdziwić. Przyznam, że wykopałem je, choć spędziłem gapiąc się na nie wcześniej 3 godziny, a sam nie wiem co z nich planuję uzyskać. Ale położyłem to na karb małej wyobraźni w tej dziedzinie. Natomiast co do terenu - to że były w kamieniach, nie znaczy że wyrwałem je z nich, zostawiając w nasypie korzenie. Straty były tylko tam, gdzie korzenie wchodziły pod podkłady.
Nie wiem jak to jest z żywotnością iglaków, ale skoro na liściastych mam 75% przeżywalności, przy całym moim amatorstwie i podchodzeniu na raz, to chyba mam prawo wierzyć, że choć 2 z pięciu sosen przeżyją?
Na koniec - może to dziwne, ale ja za naturalniejsze uważam wykopanie czegoś takiego, by móc się uczyć, niż pójście do lasu i wykopanie idealnie zdrowej, rosnącej od kilku/kilkunastu lat rośliny. Na takie rzeczy pozwoliłbym jedynie ludziom doświadczonym. Bo przy okazji - te przebarwienia były na górnych igłach już przed wykopaniem.
Więc proszę nie przekonujcie mnie, bym trzebił lasy lub ganiał po szkółkach, poszukując czegoś, co prawie na pewno przeżyje, ale też prawie na pewno zostanie wykorzystane z miernym efektem jako amatorska wprawka w tej sztuce.
|
|
|